Cześć. Wróciłam po długiej przerwie. Pewnie nikogo to nie obchodzi, bo nie wiem czy jest tu ktoś kto przeglądał z ciekawością moje posty o niczym. Chciałabym coś tu zmienić. No wiecie, chyba chciałabym tu coś wnieść. Dużo się działo u mnie, kiedy mnie nie było. Próbowałam znów wrócić dodać jakiś post ale jakoś nie miałam ochoty na krótkie cytaty i zdjęcie. Ale jestem.
Jestem tu żeby powiedzieć wam coś ważnego.
NIE PODDAWAJCIE SIĘ!
Siedząc teraz przed komputerem i pisząc tego posta płacze. Dlaczego? Ze szczęścia. Nigdy bym nie pomyślała, że to wszystko się tak potoczy. Postaram się to zrobić w miare po kolei.
Wiecie jak to jest jak jesteście w podstawówce i gracie z koleżankami w butelke. Nagle pada pytanie: "Który chłopak jest najfajniejszy?" A wy odpowiadacie " (Pan)P ". Odpowiadacie tak pierwszy, drugi, dziesiąty raz i wszyscy mówią "haha zakochałaś się haha i to w P" Ktoś ci wmawia miłość. Nikt nie przyjmuje Twoich wytłumaczeń i tak zostaje poddajesz się.
I tak zostaje Ola i P. Tylko jest jeden mały problem.. dla niego nie ma P i Oli. Dla niego jest P i N. Dla niego zawsze ona, a dla niej on. Nie mówie, że byli parą broń Boże ( mieliśmy 12 lat) ale lubili się, chyba bardzo. A ja dla niego nie istniałam nigdy. Nawet nie rozmawialiśmy. Przykre było to, że N była moją przyjaciółką.Wiecie jak to jest, chłopak naprawde niszczy przyjaźń. Zaczęłam kumplować się z Paulą. Były wakacje, miałam 13 lat. Spotkaliśmy go razem z kolegami na spacerze. A ona powiedziała: "Widziałaś jak sie uśmiechnął do Ciebie?" Zabawne pomyślałam. Teraz z biegiem czasu może powinnam zacząć myśleć, że może to prawda. Nawet do mnie tego dnia napisał. Nasza pierwsza wiadomość. I jedyna przez całe wakacje. 23 wrzesień 2013 - tego dnia zaczeliśmy ze sobą pisać codziennie. Codziennie przez dwa miesiące. Czułam się wygrana, że zostawił zabawną i odważną N dla nieśmiałej mnie. Nie mieliśmy o czym pisać ale mnie to nie zraziło. Dalej brnęłam w tą "może wmawianą gimnazjalną miłość". Do momentu aż Paula nie zaczęła opowiadać co on do niej pisze. Do dzisiaj nie wiem czy to była prawda, bo jak sie potem okazało była troszke fałszywą osobą. Ale w moje urodziny - 7 maja zabrała mnie na stadion, a tam on z kolegami i czekoladami. Od tamtej pory znów było cudownie <3 Chwile. Kontakt z Paulą zaczął się psuć i bardziej zaprzyjaźniłam się z K i jego kolegą G. K szybko mi go "odbiła". Pisał z nami obydwoma. Jego kolega się wygadał, że P powiedział: "Z Olą pisze raz na ruski rok z K częściej". Każdy by to olał, co tam 14 lat i takie sprawy. A potem znów było cudownie i liczyłam się tylko ja, przez bardzo długi czas.
Sylwester 2014 - P napisał że mnie kocha. Myślałam, że wtedy wszystko się zmieni, będzie cudownie i już zastanawiałam się jak powiedzieć mamie, że w takim wieku mam chłopaka. W kwietniu znów się do siebie nie odzywaliśmy. Nie nawidziłam siebie. Z biegiem czasu myśle, że moj stan był wtedy nie najlepszy. Wiecie.. budzenie się w środku nocy z płaczem no średnio. Powtarzałam sobie, że to nie ma sensu. Pewnego razu przy robieniu kanapek naszła mnie taka myśl: (teraz czytajcie to jest najważniejsze)
JAK SIĘ KOGOŚ KOCHA TO SIĘ GO NIE ZOSTAWIA
Przeanalizowałam wszystko, wszystkie spojrzenia, uśmiechy, słowa. I pragnęłam żeby to wróciłam. Od wakacji starałam się do niego napisać, pogadać o tym co się stało. A mój prawdziwy przyjaciel G zawsze był przy mnie i robił wszystko aby mi pomóc. W końcu napisałam do niego w Wigilię. Bo wiecie... ludzie się godzą, zwierzątka mówią itd. 8 miesięcy ani słowa się do siebie nie odzywaliśmy, a ja napisałam po prostu: "P co się z nami stało?" a wiecie co on napisał "nic". Zaczełam wtedy żałować że napisałam, że spróbowałam. Ale ciągnełam rozmowe dalej. Wrócilam z pasterki i zadałam najważniejsze pytanie, jakie w tamtej chwili mogłam zadać
-JEST SZANSA ŻEBY MIĘDZY NAMI BYŁO CHOCIAŻ TROCHE OK?
-A troche to jak bardzo?
-A jak bardzo byś chciał?
-Bardzo bardzo
Jeżeli tu dotarliście to gratulacje. 24 grudzień 2015 Od tego czasu jest cudownie. Jesteśmy razem od 15 kwietnia 2016.
Czekałam na to 4 lata. 4 razy przestawaliśmy ze sobą rozmawiać.
Tak dużo czasu potrzebowaliśmy żeby zrozumieć, że tak będzie najlepiej, że razem jest nam dobrze. Nie poddałam się.
Wy też się nie poddawajcie. Jeżeli bardzo czegoś pragniecie to dotrzecie do celu. Otaczajcie się wspaniałymi ludźmi, takimi którzy chcą dla was jak najlepiej. Uwierzcie w siebie. WIARA CZYNI CUDA! Przemyślcie wszystko dokładnie, czasami małe szczegóły, takie jak spojrzenie czy uśmiech dużo znaczą. Są kluczem do szczęścia. I miejcie w sobie ogrom cierpliwości!! Niektóre rzeczy potrzebują czasu. Czasami mnóstwa czasu, mnóstwa przeszkód.
Teraz bardziej doceniam to, że jesteśmy razem. Jeżeli tyle pokonaliśmy ciągle coś do siebie czując to damy rade zawsze! Teraz wiemy jak źle jest, kiedy nie jesteśmy razem. Dbamy o to by zawsze było dobrze. Kocham go. I mając przed sobą całe życie, na tą chwile nie wyobrażam go sobie bez niego.
Dziękuje, że to przeczytaliście.
Cierpliwość, wiara, wspaniali ludzie dookoła. Czasami warto dać ostatnią szanse ostatniej szansie ;)
Mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę.
Tym postem chciałabym wam pokazać, że to że jest źle, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Chcę dać wam nadzieje!
Jeżeli przeczytaliście to, zostawcie coś po sobie, nawet kropke. Tak po prostu, żebym wiedziała, że ktoś tu jest.
Dobranoc. Trzymajcie się cieplutko!